Zaprawdę, nie da się wcześniej niż przed pierwszą położyć spać. CO w cale nie jest dobrze, zważywszy na jutrzejsze święto Patryka i ciężki dzień w pracy.
Dziś pracowałam znowu rozkosznie do 6 ileś tam. W związku z czym, pojechałam prosto na zumbę, zachaczając o sklep, gdzie zakupiłam bagietkę z której połowę zjadłam. Taki o to obiad zrujnował moje plany o zdrowym odżywianiu. Po zumbie wróciłam do akademika, ze świadomością, że powinnam jeszcze popracować. W kuchni złapał mnie Michel, który gotował z innym sąsiadem, którego imienia nie znam. Z nieskrywanym zadowoleniem przyjęłam zaproszenie na obiad z deserem i winkiem. Jak to miło, że mnie dokarmiają. Posiedzenie się przedłużyło, więc do obliczeń i planów na jutro zasiadłam ciut późno. Skończyłam teraz. Wyszło mi, że powinnam zacząć o 8:30 co najmniej i że za nic w świecie nie uda mi się zrobić western blta i barwień na raz. Nie wiem, czy nie przełożę tego na następny tydzień - obie rzeczy nie są trudne, ale blota mam robić pierwszy raz sama tutaj. System jest trochę inny, panują inn zwyczaje i boję się, że w natłoku zniszczę próbki. A tego nei chcemy. Porozmawiam o tym jutro jeszcze z mentorką.
Co do poprzedniego wpisu, który byl na chwilę i zniknął - bardzo ładnie go poprawiłam, dodałam kolejne akapity i... coś z geoblogiem nie zadziałało. straciłam wpisy, zdenerwowałam sie i usunęłam komplet. Tak więc bóg nie dął i partia nie pozwoliła wam dowiedzieć się co sie działo ze mną w zesżły weekend. Trudno.
Z newsów dodam, że jakaś dziewczyna popełniła dziś samobójstwo skacząc z okna...