Geoblog.pl    kasig    Podróże    Belgia - Erasmus, reszta mówi sama za siebie    Bruksela, Leuven
Zwiń mapę
2010
10
mar

Bruksela, Leuven

 
Belgia
Belgia, Brussels
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 182 km
 
08.03 Sobota
W sobotę zwiedzaliśmy Bukselę. Zaczęliśmy od muzeum narodowego, później obejżeliśmy monumentalny gmach sądu i pałac. Dzielnica UE strasznie mnie rozczarowała. Parlament europejski wyobrażałam sobie jako monumentalny gmach, otoczony bankami, ekskluzywnymi restouracjami, sklepami i hotelami.
O ile budynek był całkiem ładny (szczególnie, jeżeli ktoś lubi nowoczesna architekturę) o tyle jego otoczenie pozostawiało wiele do życzenia. Obskurny park, brzydszy od tego otaczającego PKiN, z boiskami, małym, pokracznym budyneczkiem... Pod parlamentem spotkaliśmy Basela i Dankę - jaki ten świat mały. Od tej pory zwiedzaliśy juz razem. Odwiedziliśmy Parc du Cinquantenarie, w którym
na jednym z drzew siedziały papugi. Co tam robiły i jak wytrzymywały w ten słoneczny acz zimny dzień, ciężko orzec :D W parku znajdował się również meczet, w którym Basel dał nam krótki i bardzo interesujący wykład na temat Islamu. Obejrzeliśmy również katedrę i dotarliśmy do starego rynku, gdzie sprzedawali bardzo ładne i tanie kolczyki. Niestety ważyły całkiem sporo, więc zrezygnowałyśy z kupna.
Rynek Brukseli, perełka architektury, jak na mój gus nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych belgijskich miast. Nieopodal rynku znajduje sie również figurka słynnego, sikającego chłopca - symbol nonszalancji mieszkańców miasta. Legenda glosi, że chłopiec podczas francuskiego oblężenia wyszedł na mury i załatwił swe fizjologiczne potrzeby. Sama fontanna jest malutka i, gdyby nie reklama, nie sądze, żeby zwróciła na nią uwagę.
Basel zaprowadził nas również do dzielnicy Islamskiej. Tu klimat był całkiem inny. Sklep z tanimi ciuchami, pełno ludzi w kolorowych ubraniach. I daktyle za mniej niż 1 euro!
Bruksela po zmierzchu jest niebezpiecznym miastem. Nie chciałabym tu mieszkać. Bandy emigrantów, przeważnie marokańczyków i murzynów, jak twierdzi Basel (ja wolałam nie sprawdzać, on ma rodzinę mieszkajaca tutaj). Podobno są dzielnice, w których po zmierzchu ludzie się nie poruszają, a każdy kto tam wejdzie, przepada.
Podobno policja na wezwania w takie miejsca nie przyjeżdża. Słyszałam również o strajkach policji - przeciwko przestępcom. Mimo, ze policjanci zarabiają całkiem sporo boją się interweniować. Nie dziwię się im. Ich prawa są mocno ograniczone, w zasadzie mogą kogoś upomnieć. Jadąc więc na interwencję nadstawiają przyslowiowy policzek...
W Brukseli widziałam jeszcze bardzo ciekawie wyglądającą szklaną dzielnicę. Budynki różnych przedsiębiorstw, wszystko ze szkła w zasięgu wzroku. Szczerze mówiąc, pzeniosalabym ta parlament.
Z Brukselii pojechałam do Leuven do Janka. Siedzieliśmy już w domu - bylo dość późno, a ja po tygodniu pracy wykończona. Za to Rojek się do nas przytaszczyła, poplotkowałyśmy, a później dzieci grzecznie poszły koło 1 spać.

07.03 Niedziela
Tak, zrobiłam to. Spałam aż do 10:30. Później ponad godzinę jedliśmy śniadanie - sok ze świeżych pomarańczy. Pychota. Świeciło piękne słońce, poszliśmy więc na spacer do ogrodu botanicznego. Wzgórze całe pokryte krokusami i przebiśniegami . Później poszliśy na polską msze do kościoła, a po kościele jak na stateczną parę przystało, na spacer. Obejrzałam bardzo ładny kampus i beginaż (chyba już pisałam co to jest). Później grzecznie potoczyłam się do domu.

08.03 Poniedziałek
Do pracy pojechałam tylko na spotkanie labu - szef grupy przyjechał z Bostonu na 2 tygodnie. 2 osoby miały prezentować osiągnięcia, jedna jednak pomyliła daty i była we Francji, a druga zaspała. Nie wiem jak spotkanie się skończylo, bo pojechałam na 11:30 na wykład, później miałam godzinną przerwę i kolejny wykład - nadrabianie poprzedniego straconego. W domku byłam więc dość wcześnie. O 19 pojechałam na międzynarodowy dzień kobiet. Panie przyszły w narodowych strojach - były również polki - dobre jedzenie, pokazy taneczne i wspaniała, międyznarodowa atmosfera. Oprócz tego przedstawicielki Amnesty International opowiedziały o śmierci kobiet podczas porodu. Co minute umiea 1. Nie z powodu jakiś skomplikowanych powikłań, a z braku dostępu do lekarza, szpitala lub z braku pieniedzy! Straszne.

09.03 Wtorek
Oprócz pracy, jak zwykle, poszłam na koncert megafun. Grupa roz=ckowo-folkowa, bardzo sympatyczny klimat (oczywiście wcześniej była zumba). Później nie obyło się bez piwa - byliśmy razem z hiszpanem i jego znajomymi.

10.03 Środa
Czy ja już mówiłam jak bardzo nie lubię ciąć skrawków na mikrotomie? Grrr. No ale udało się, koło 40 szkiełek suszy się i czeka na jutro. W pracy czułam się jakbym miała kaca. najgorsze jest to, że nie było podstaw, żeby go mieć. Jak wróciłam do pokoju - złe samopoczucie zniknęło. Zrobiłam zakupy w Aldim (odkryłam 1 kg pangi za 3,19 mrożonej - zgadnijcie co będzie nei długo na obiad?) i zjadłam kuskus z pesto. W ogóle zamierzam się lepiej odżywiać - wychodzi taniej, zdrowiej i mniej kalorycznie - jak jem byle co końcyz się na losowym wrzucaniu słodyczy do żołądka :D chwilowo rozważam czy iść na imprezę, ale chyba sobie daruję, bo nie mam za bardzo siły.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
kasig
Katarzyna Grochowska
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 37 wpisów37 34 komentarze34 169 zdjęć169 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
11.06.2009 - 13.08.2009