Zaczynając od czwartku.
Po pracy poszłam z Xavierem i innym francuzem, którego imienia nie mogę zapamiętać, na ściankę wspinaczkową (za darmo). jest ciut niższa niż ta na której byłam kiedyś, no i zdecydowanie różni się brakiem asekuracji... No ale kto by się przejmował :D Było fajnie, bo nauczyłam się paru nowych rzeczy i dzień należałby do bardzo udanych, gdyby nie fakt, że zleciałam z samej góry. No ale od czego są materace! Od tego, żeby moja lewa noga wpadła dokładnie pomiędzy dwa z nich. Amortyzacja upadku na jednej nodze to prawdziwa przyjemność. Należy dodać, że kolanem drugiej nabiłam sobie siniak na brodzie... Niech ktoś powie, że nie jestem zdolna!! od tej chwili zacznę ćwiczyć trawersy na mniejszych wysokościach. Choć noga bolała, nie odpuściłam sobie pójscia na kolejnego grilla u chłopaka, z którym pracuje koleżanka z apartamentu. Facet jest bogaty. Wynajmuje super mieszkanie, w pięknej okolicy, plazma, filmy, lodówka pełna jedzenia, rzeźby, obrazy, barek, piwo... No przyjemnie było :]
Po powrocie zawinęłam, już pokaźnych rozmiarów kostkę w bandaż z oldem i poszłam spać.
Niech się przyzna, kto wyłączył mi budzik? Klnąc wyskoczyłam z łóżka (zaspałam 30 min) i... dopiero zaczęłam przeklinać, noga zdecydowanie zbuntowała się ponownemu utrzymaniu ciała... Protest postanowiła podtrzymać do późnego popołudnia (Oh, you will not run today :D - komentarz Xaviera) ale później się poddała, tudzież rozchodziła.
W piątek miało być również co miesięczne spotkanie ludzi z instytutu w pubie. postanowiliśmy (razem ze Slavicą, Dimitrjijem, Robin i Tungiem), że zrobimy sobie before party coby zaoszczędzić. Kupiliśmy pizzę, było piwko, dołączyl francuz ze ścianki (okazało się, że pracuje z robin) - imienia nie mogę zpaamiętać. O 20 dotarliśmy do pubu, ale nikogo nie było. poszliśmy więc do innego, wypiliśmy piwo i wróciliśmy obejrzeć film. Janie, jak mogłeś zgrać mi coś takiego! "dzień, w którym zatrzymała się ziemia"... bleee
sobota i niedziela pod znakiem zwiedzania (dla odmiany). Nie będę pisać co zwiedzilam w Dublinie, bo was zanudzę. Taka jedna ciekawa obserwacja, kościoły nie dla zwiedzających są 100 razy ładniejsze od tych dla turystów... Te dla turystow są tak komercyjne, z jakimiś wystawami i w ogóle ze sklepami, a i wnętrze mało imponujące, szkoda pieniędzy na wstępy.
W niedzielę z Dublina rudzyliśmy do Malahide (na mapie). Naprawdę ładny zamek, z bardzo bogatym wnętrzem (ostatnia wlaścicielka zmarła w lutym tego roku). Warto było. Z Malahide pojechaliśmy do znajomej mi plaży - chciałam pokazać ją innym. W sobotę postanowiliśmy, że się wykąpiemy. niestety pogoda się popsuła, nad plażą i otaczającymi ją bagnami zawisła gęsta mgła - czuć było na twarzy kropelki wody. Nie odstraszyło to plażowiczów. A ja i Dimitrije postanowiliśmy się mimo wszystko wykąpać. Woda była cieplusia - jak wiosenny, ciepły deszcz w Polsce. Zdjęcia - dowód - już w krótce! Bałam się tylko odpłynąć daleko, bo szybko straciłabym brzeg z oczu, a zgubić się w wodzie na nieobserwowanej plaży byłoby nie ciekawie.
Wrzucę kilka nowych fotek. Moje spostrzeżenia co do kobiet potwierdzili chłopcy - obaj z żalem zgodzili sie ze sobą, że Irlandzkie kobiety nie są ladne i sa grube... :D