Generalnie jestem piekielnie zła, bo napisałam dużo i mi się skasowało, bo odeszłam od laptopa i mnie wylgował...
Nie chce mi się pisać jeszcze raz. W skrócie: bylam na spacerze w Blessington, po Dublinie, odkryłam tani polski sklep, faceci są atrakcyjniejsi w Polsce i np.:Serbi (żeby nie posądzono mnie o patriotyzm) i mimo braku oszczędzania, podróżowania i jedzenia ponad 3 razy, na mieście oraz przy pełnej lodówce na najbliższy tydzień, nie "udało" mi się wydać 300 euro - 30 poszło do skarbonki :]. Dodatkowo opaliłam się nie źle.
Dzięki Tungowi mam zdjęcia :]
Sorry, za beznadziejny opis ale się naprodukowałam i już nie mam siły drugi raz.